Tak bardzo czekaliśmy na ten moment! Pierwsza wizyta w teatrze od roku! Pandemia dała teatrom nieźle w kość. Staraliśmy się je wspierać oglądając spektakle online, ale to jednak nie to samo. Za dużo wkoło rozpraszaczy, poza tym ekran to ekran, a czas przed nim staramy się ograniczać Ignasiowi do minimum. Nie było tej teatralnej magii. Przed wybuchem pandemii Ignaś był w teatrze kilkukrotnie, a o naszych teatralnych podbojach i radach w temacie wizyty z maluszkiem na przedstawieniu możecie przeczytać poniżej.
Ale Ignaś przez ten rok przestał być niemowlakiem. Krótki spektakl bazujący na obrazach, ruchu, muzyce, ochach i achach raczej by go już nudził. Chłopak potrzebuje większych wyzwań, fabuły, treści. Kiedy dostaliśmy na Walentynki bilety do Teatru Lalka na spektakl Tymoteusz Rymcimci byłam zachwycona! W końcu! I to od razu prawdziwa scena na podwyższeniu i klasyczna widownia z rozkładanymi fotelami. A potem zaczęły się obawy. No bo przecież to przedstawienie dla dzieci 3+ Igi ma 2,5), aż godzina siedzenia w miejscu, jakieś lalki (chociaż gadające pluszaki w domu są ostatnio hitem i powodem wybuchów śmiechu), piosenki, do tego historia sprzed kilkudziesięciu lat – a wiadomo, że mentalność ludzi, wiedza o wychowaniu dzieci i podejście do bajek i baśni były wtedy inne. Ale co tam, spróbujemy!
TEATR LALKA
Pięknie ubrani, po popołudniowej drzemce stanęliśmy w drzwiach teatru Lalka znajdującego się w Pałacu Kultury i Nauki w Warszawie (płatny parking jest dostępny pod samym PKiN). Maski na twarzach, kurtki pod pachą, bo szatnia nie działa, oświadczenie covidowe do skrzynki, bilety okazać. Przez chwilę krążyliśmy po foyer oglądając wystawy lalek i dekoracji, a potem udaliśmy się na połowicznie zapełnioną widownię, która nie widziała gości od kilku miesięcy. Wspaniale było na niej zasiąść. Minutę przed rozpoczęciem spektaklu rozegrał się dramat. Igi głodny. Tak, pominęłam własne zasady „bezpieczeństwa” – nie dałam mu jeść przed wejściem do teatru. No nic, z głodu nie umrze. Byleby nie rozpaczał przez całą godzinę. Usiadł na kolanach Michała i gdy tylko zaczęło się przedstawienie dramat ustąpił. I ten mały gagatek co nie potrafi usiedzieć 10 sekund w miejscu przesiedział 60 minut w całkowitym bezruchu, z poważną miną i oczami szeroko otwartymi. Gdy kurtyna opadła powiedział „lubię tę salę zabaw”. Mając na myśli teatr oczywiście. Kotlet w dłoń i zadowoleni wracamy do domu.
Tymoteusz Rymcimci
Sztuka napisana kilkadziesiąt lat temu przez Jana Wilkowskiego, ale w zupełnie nowej aranżacji, której premiera miała miejsce w zeszłym roku. Pluszowe lalki misiów i ubrani na biało aktorzy wspaniale koegzystują na scenie. Przedstawienie pełne jest humoru i piosenek. Historia opowiada o małym, samotnym misiu Tymoteuszu, który spotyka na swojej drodze bezdomnego psiaka. Szybko się zaprzyjaźniają. Jest jednak problem. Tata Tymoteusza psów nie lubi, ale jak to w bajkach wszystko kończy się dobrze. Bajka jest klasyczna, bardzo ciepła i estetyczna wizualnie oraz muzycznie. Momentami jednak może wydawać się dość straszna, gdy na ciemnej scenie pojawia się złodziej lis. Wrażliwe dzieci mogą nie przyjąć tej sceny spokojnie – co mieliśmy okazję głośno usłyszeć. Tekst mówi czasem o laniu oraz przemocy wobec psa – chociaż wizualnie nic takiego się nie dzieje. To takie moje ostrzeżenie dla osób związanych z rodzicielstwem bliskości i chroniących swoje maluchy przed tego typu treściami. Nam jednak to nie przeszkadza, bo jest świetnym punktem wyjścia do rozmów z dzieckiem. Bilety na przedstawienie kosztują 35/40 zł. Po zdjęcia i bilety odsyłam na stronę teatru TUTAJ.
To na pewno nie nasza ostatnia wizyta w Teatrze Lalka. Dziecko zachwycone, rodzice zadowoleni, miło spędzony, rodzinny czas. Polecamy gorąco!