Kiedy: 7-9.09.2020 r.
Miejscowość: Fojutowo + Wymysłowo/Tuchola + Tleń
Nocleg: Dworek Wymysłowo
DWOREK WYMYSŁOWO
Agroturystyka w lesie z koniami, stadem danieli, placem zabaw, boiskami, kajakami do dyspozycji i uwaga – basenem wewnętrznym, sauną i jacuzzi. Idealne miejsce na urlop z dala od zgiełku miasta prawda? Tak by się mogło wydawać. Miejsce ma przeogromny potencjał. Ale niestety zmarnowany, Od frontu wszystko wyglada cacy, ale jeśli się przyjrzeć brakuje tam gustownego pomysłu na całość, ogarniętej ręki, chęci i pieniędzy pewnie też. Dziedziniec wygląda strasznie – brudny gołębnik, bażanty w małych klatkach, zardzewiały, stary plac zabaw. Tam lepiej nie zaglądać. Pokoje też nie wygladają najlepiej. Front i basen – cacy, śniadania bardzo ok. Ale nad resztą trzeba popracować. Szczególnie za cenę 230 zł/dobę spodziewałam się czegoś bardziej dopieszczonego.
Muzeum Indian Północnoamerykańskich im Sat-Okha
Na terenie Dworku stoi namiot ozdobiony motywami indiańskimi. Z resztą wnętrze dworku nawiązuje co chwila do tej kultury. Ostatnie czego człowiek się może spodziewać to Muzeum Indian w sercu Borów Tucholskich. A jednak! Wstęp kosztuje 8 zł, a w namiocie znajdują się autentyczne przedmioty, broń, ubrania, biżuteria rdzennych mieszkańców Ameryki Północnej. Pomieszczenie nie jest duże, zakurzone i wydawać by się mogło, że zupełnie od czapy, szczególnie za tę cenę. Ale za tym miejscem stoi historia, której poznanie warte jest każdych pieniędzy. Opowiem Wam ją bardzo ogólnie, żeby zachęcić do odwiedzenia tego niepozornego miejsca. Wyobraźcie sobie młodego Indianina, syna Polki i indiańskiego wodza, który wraz z matką wyjeżdża na kilka miesięcy do Polski w 1939 roku. Zastaje go wojna. Młodzieniec wstępuje do AK. Po wojnie zostaje w Polsce, jego żona pochodzi z Borów Tucholskich i tu czesto bywa. Odwiedza jednak rodzimą Kanadę i przywozi z niej różne przedmioty. Przedmioty te trafiają do jego znajomego, obecnego właściciela muzeum. Czy to nie brzmi intrygująco? Przekonajcie się sami! Michał aż kupił książkę od kustosza, bo my bardzo lubimy jakoś dodatkowo wspierać takie miejsca oparte na pasji i ciekawej historii. Spoko dla dzieci, czas pobytu ok. 30 minut.
Tuchola i okolice
Tuchola jest bardzo przyjaznym miasteczkiem i ma w ręku gastronomicznego asa. Restauracja zwie się Patio i jest zdecydowanie godnia polecenia (rachunek 105 zł). Obok niej znajduje się park miejski ze świetnym placem zabaw. Podczas naszego spokojnego pobytu w Borach Tucholskich nie mogliśmy sobie odmówić spaceru po ścieżce przyrodniczo-dydaktycznej w rezerwacie. Ścieżka zwie się Jelenia Wyspa i umiejscowiona jest w miejscowości Gołąbek. Absolutnie nie polecamy jej z wózkiem. Ilość stromych, niewygodnych, kamiennych schodów nas dobiła. Wcześniej nie wiedzieliśmy, że będzie aż tak źle, ale Was ostrzegam. Sama ścieżka jest pięknie usytuowana, można znaleźć wiele tropów i innych śladów bytności zwierząt. Zobaczyć ciekawe systemy roślinne, np. torfowisko. Pod koniec zbudowana jest wieża widokowa. Oczywiście wstęp jest darmowy, tylko pamiętajcie, że jesteście w rezerwacie i niczego nie można zrywać.
Fojutowo
Na granicy z województwem pomorskim znajduje się miejscowość Fojutowo, w której znajduje się trochę tras spacerowych, cud budownictwa w postaci akweduktu, który do mnie nie przemówił, ale co ja się tam znam. Jest też wieża widokowa z widokiem, który zasłaniają drzewa. I niby jest płatna, ale jak my ją odwiedziliśmy to akurat nikt biletów nie sprzedawał ani nie sprawdzał. Pewnie taki pracownik kosztowałby więcej niż potencjalny zysk. I w sumie dobrze, bo gdybym zapłaciła nawet te głupie 2 zł, za coś z czego widać tylko przemysłowe lasy to bym była troszkę zła. Ale dzięki tej wycieczce odkryliśmy fajne miejsce na letnie lub zimowe wakacje z dzieckiem. Zajazd Fojutowo się zwie i tam jest wszystko, czego dusza zapragnie. Kajaki, konie, disc golf, basen wenwętrzny, stok narciarski, mini aquapark zewnętrzny, małpi gaj, wielki plac zabaw, stare samochody wojskowe i maszyny rolnicze, motory, rybki w stawie, korty tenisowe zimą zamieniane w lodowisko, tężnie i już nawet nie wiem co więcej. a To tylko to, co widzieliśmy z zewnątrz i wyglądało baardzo obiecująco. Może kiedyś się tam pojawimy w sezonie. Bo teraz oczywiście wszystko zamknięte i żywego ducha żeśmy nie widzieli. Ale może się okazać, że od przybytku głowa boli i w związku z tym, że jest tego dużo, to wszystko jest niedopracowane. Na razie dajemy znak, że coś takiego istnieje.
Tleń
W dalszej drodze mieliśmy odwiedzić jeszcze jeden rezerwat, Cisy Staropolskie, ale sprawdzając go w necie okazało się, że natura ma inny pomysł na ten teren i postanowiła na obszar rezerwatu chwilowo gości nie wpuszczać. Nie pozostało nam więc nic innego tylko troszkę zmienić trasę i udać się w miejsce, które odwiedziliśmy ostatnim razem i które skradło nasze serca, a w zasadzie podniebienia. Przystanek Tleń to jedna z najlepszych kuchni w kraju i jeden z najlepszych browarów. I absolutnie warto było jechać okrężną drogą dla tych smaków! Bardzo niepozorne miejsce, ale to, co oferuje to według mnie jest miazga! Na obiad i złociste pamiątki w butelkach wydaliśmy 236 zł. Będziemy wracać! Ale żeby nie było, że my pojechaliśmy się tam tylko najeść to zrobiliśmy krótki, godzinny spacerek leśną trasą „Do Piekła” wokół restauracji. Tu się z wózkiem da, ale raczej terenowym.
Podsumowanie finansowe: noclegi 474 zł + muzeum Indian 46 zł + gastro 341 zł = 861 zł