O tym dlaczego Ignaś nosi okulary i jak wyłapaliśmy wadę wzroku u tak małego dziecka

Pewien styczniowy poranek. Mama podsyła mi zdjęcia, które zrobiła podczas naszego sylwestrowego wyjazdu. Moim oczom ukazuje się urocza fotka z hotelowym kotem, którego Ignaś pokochał. Uśmiecham się na wspomnienie jego relacji z sierściuchem. Przeglądam zdjęcia dalej. Nagle coś mnie strzeliło. Wracam do foty z kotełem i widzę coś jeszcze. Coś, co do tej pory widziałam jedynie w internetach. Coś, czemu zawsze towarzyszyło UWAŻAJ! Biały odblask lampy błyskowej w lewej źrenicy Igutka. Tak zwana leukokoria.

W głowie zapaliła mi się czerwona lampka, przed oczami przeleciało kilka artykułów o siatkówczaku, nowotworze oka, na który chorują małe dzieci i którego jednym z objawów jest właśnie leukokoria. No, ale z drugiej strony sama siebie uspokajałam, że przecież to tylko jeden beznadziejny, stary telefon robi takie foty i to nie zawsze (ponoć przy siatkówczaku to wychodzi na każdym zdjęciu, każdym aparatem), że Ignacy nie ma innych objawów, że ten odblask wyglada inaczej niż te w internetach. Z myślami biłam się kilka dni. Dla świętego spokoju zapisałam chłopaka do okulisty dziecięcego, a takiego, który przyjmuje maluszki nawet w Warszawie znaleźć ciężko. I nawet prywatnie terminy były dość odległe tzn. kilka tygodni. W tym czasie wielokrotnie myślałam o tym, że nie ma sensu męczyć dziecka, że wizytę odwołujemy. W tym czasie zaczęłam widzieć inne objawy tzn. wieczorne zezowanie i nierówną pracę źrenic w reakcji na światło. No, ale w końcu nastał dzień badania. Oczka zostały zbadane na wszystkie możliwe sposoby. Na szczęście okazało się, że są zdrowe, a dodatkowe objawy sobie wymyśliłam, ale…

Noszę okulary od gimnazjum. Minusy. Lewe oko mam słabsze. Wada od tego czasu w zasadzie mi się nie zmieniła. Małżonek mój, a ojciec Ignacego, nosi okulary od gimnazjum. Minusy z astygmatyzmem. Lewe oko ma słabsze. Lekko nim zezuje, gdy nie ma okularów. Ma też asymetrię oczu. Twierdzi, że odkąd nauczył się czytać, czytał tylko prawym okiem, a lewe zamykał, bo mu rozmazywało obraz.

Ignaś ma wadę wzroku. Plusy. Bo tak podobno dzieci mają. Do plus 2-3 dioptri, mniej więcej równo w obu oczach nie ma się czym przejmować. To tak może być, minie samo w większości przypadków. No ok, rzeczywiście Ignaś w prawym oku ma +3,5, no prawie w normie. Ale lewe to już +5,5. Aby nie zaczął zezować, aby lewe oko miało motywację do pracy, aby wada się nie pogłębiała, aby skorygować różnicę dostał receptę na patrzałki. Szkła korygujace do poziomu +2 na obu oczach. Odblask w oku na zdjęciach ponoć nie ma z wadą nic wspólnego, ale co ja tam wiem.

I tak oto jesteśmy rodziną okularników. Ponoć nadwzroczność u dzieci da się dobrym prowadzeniem skorygować do zera. Liczę na to, że za kilka lat okulary Ignasia pójdą w odstawkę – jeśli nie wda się w rodziców z krótkowzrocznością lub astygmatyzmem. Dobrze, że podejrzenie dużo gorszej choroby okazało się jedynie podejrzeniem rozhisteryzowanej matki. Z drugiej strony chyba matczyna intuicja robi swoje i dobrze, że wadę wzroku odkryliśmy przed pojawieniem się zeza.

Jeśli chcecie się dowiedzieć jak przekonaliśmy Ignasia do noszenia okularów zajrzyjcie do poniższego wpisu. Myślę, że wielu osobom, które tu trafiły mogą się przydać nasze tricki.

Patrzałki kupiliśmy w Vision Express za ok. 200 zł. Wybór oprawek dla maluszków tam jest skromny, ale znaleźliśmy parę, która pasowała. Wiem, że są zakłady optyczne specjalizujące się w okularkach dziecięcych i tam wybór jest większy – nam było jednak nie po drodze, a nie chcieliśmy odkładać zakupu na bliżej nieokreślony czas. Może po kolejną parę już pojedziemy właśnie w takie miejsce.

Jeśli chodzi o lekarza, to trafiliśmy pod opiekę Gabinetu Oczko i jak na razie jesteśmy zadowoleni. Pierwsza wizyta z badaniem dna oka itd. kosztowała 200 zł, kolejna po kilkudniowym zakraplaniu już pod kątem doboru szkieł 50 zł. Kontrola za pół roku.

PS. Te moje wynurzenia natury medycznej oparte są jedynie na dziesiątkach historii i artykułów mniej lub bardziej mądrych, które przeczytałam, aby się uspokoić i taki też jest ten mój wpis – uspokajający. Nie stanowi popartej naukowymi dowodami wiedzy medycznej. Gdy coś Cię niepokoi – idź do lekarza!

1 Comment

Dodaj komentarz